Depresja - cichy zabójca
Jednak czy faktycznie taki cichy?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Jednak czy faktycznie taki cichy?
Wychowywanie dzieci nigdy nie jest łatwe. Jedni radzą sobie z tym lepiej, a inni gorzej. Metod wychowawczych jest cała masa, ale myślę, że jedna z nich budzi swego rodzaju wątpliwości. Mowa oczywiście o tzw. "wychowawczych klapsach".
Jak to właściwie z nimi jest? To dobra metoda?
Cóż...tak właściwie to NIE. Klaps wychowawczy czy też nie wychowawczy...wszystko jedno. W obu przypadkach jest to forma przemocy wobec dzieci. Dziecko może być niegrzeczne, czasem nas nie słuchać, dokuczać, zepsuć coś. Może. Ponieważ jest TYLKO dzieckiem. Ono nie chce nam zaszkodzić. Zachowuje się nieodpowiednio z jakiegoś konkretnego powodu. Może np. chce trochę naszej uwagi, uważa, że to co robi jest śmieszne, nudzi się itd. Tych powodów jest naprawdę wiele.
Wielu z rodziców myśli wtedy - "dzieciak dostanie w dupe to się nauczy". Niestety drodzy rodzice nie jest to takie proste.
Dziecko w starciu z dorosłym jest bezbronne. Ono niczego się nie nauczy, a jedynie zostanie naszym sposobem na wyładowanie swojej frustracji.
Możemy się oczywiście tłumaczyć, że działamy pod wpływem emocji. Ale czy kierowanie się nimi jest słuszne? Jesteśmy źli, zdenerwowani, poirytowani dlatego, że nie umiemy sobie poradzić z uspokojeniem, wpłynięciem na zachowanie dziecka, więc swoje poczucie niekompetencji i nieudolności wyładowywujemy poprzez dawanie dziecku "klapsów". Tylko zastanawia mnie jedno...gdzie jest wina dziecka w tym, że rodzice sobie nie radzą z wychowaniem?
Wielu pewnie teraz powie "Ja jakoś dostawałem paskiem i wyrosłem na porządnego człowieka"
Dobrze. Ty wyrosłeś na porządnego człowieka.
*Ale po pierwsze. Porządnym człowiekiem stałeś się nie dlatego, że dostawałeś pasem, a pomimo tego.
*A po drugie. Każdy z nas jest inny. Na jednego wpłynie to bardziej, a na innych mniej. Warto ryzykować? Skutki mogą być najróżniejsze.
Skutki:
-negatywny wzorzec postępowania - dzieci myślą szybko i w prosty sposób. Uczą się obserwując własne otoczenie, a zwłazcza to najbliższe.. Dziecko, które za każdym razem gdy zrobiło coś złego dostawało klapsa może sobie wpoić, że agresja jest najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów lub też konfliktów. Gdy się zdenerwuje może zachowywać się w sposób agresywny wobec koleżanek i kolegów, a nieraz także i rodziców. O ile w wieku 5/6lat takie dziecko nikomu większej krzywdy raczej nie wyrządzi, o tyle w późniejszych latach życia sytuacja może się nie uspokoić, a nawet rozwinąć, a wtedy taka osoba będzie stanowić realne zagrożenie dla otoczenia.
-trauma - prawdą jest, że w pamięć zapadają nam sytuacje, z którymi związane są nasze silne emocje. Czasem zdaża się tak, że jakieś zdażenie odbije się zbyt mocno na naszej psychice i zostawi po sobie rany, które mogą nam utrudnić prawidłowe funkcjonowanie w niektórych sytuacjach życiowych.
-choroby psychiczne - dzieci, które są bite skazane są na dużą dawkę stresu, a zbyt duża jego dawka znacząco wpływa na nasze zdrowie psychiczne i z czasem może prowadzić do pojawienia się różnych zaburzeń
Także pamiętajmy - metoda "wychowawczych klapsów" jest nieskuteczna. Dziecko będzie jedynie zastraszane i osłabiane psychicznie za każdym razem, gdy rodzic postanowi wymierzyć mu taką karę. Bicie dziecka nie sprawi, że zyskamy u niego szacunek, a wręcz przeciwnie. Zniechęcimy je do siebie.
To tyle na ten temat. Mam nadzieję, że wpis się wam podobał. Zachęcam do wyrażenia swojej opinii. Co uważacie na temat "wychowawczych klapsów"?
A na koniec pozdrawiam wszystkich i miłego dnia życzę ;)
Nie ma w tym absolutnie nic złego i zdecydowanie nie jest to powód do wstydu. Wiele jednak osób z różnych przyczyn waha się lub nawet nie zamierza prosić o pomoc, której wyraźnie potrzebuje. Jakie są tego powody? Co robić? Gdzie się zwrócić?
Niestety wraz z rozwojem cywilizacji zaczęła rosnąć ilość osób cierpiących z powodu różnych chorób psychicznych. Jest to niezwykle ciężka sytuacja zarówno dla osoby chorej jak i dla jej otoczenia, które często nie rozumie problemu, a czasem nawet nie zauważa, że jakikolwiek jest.
Na początku myślę, żę należałoby wspomnieć o rzeczy oczywistej, ale o takiej, o której jednak często zapominamy. NIE JESTEŚ SAM. Jest wiele osób, które rozumieją to jak się czujesz i co przeżywasz. Jest wiele osób, które cię wysłuchają i być może nawet spróbują ci pomóc. Najważniejsze jednak jest to, aby nie bać się o tę pomoc prosić. Czasem wydaje się, że jest za późno, że już nic się nie da zrobić. Ale to nie prawda. Wiem, że część z was może sobie teraz pomyśleć - "no dobrze, ale skąd ty niby wiesz jak źle ze mną jest? Co ty możesz o tym wiedzieć? Nie wiesz co czuję". I wiecie co? Macie racje. Nie wiem. Nie jestem żadnym z was, więc nie mam prawa wiedzieć jak bardzo ciężko wam jest. Mogę sobie jedynie próbować wyobrazić jak wielki ból odczuwacie. Zdaję sobie sprawę, że choroby psychiczne nawet te same są przeżywane przez każdego na jego indywidualny sposób. Nie ma żadnej instrukcji obsługi osoby z: depresją, schizofrenią, ocd, chad, borderlinem...(itd.). Dlatego właśnie warto prosić o pomoc. To wszystko to są stany, które można, a nawet TRZEBA leczyć, a na to NIGDY nie jest za późno.
Osoba chorująca często jest przekonana, że jej nie można pomóc. Wie, że są ludzie, którzy wyzdrowieli, ale wydaję się jej, że z nią jest już tak źle, że to nierealne, że jest już za późno. Taką osobę koniecznie należy uświadomić, że to nieprawda. Zawsze istnieje szansa na uzdrowienie. Poprostu czasem jest wymagane więcej czasu. Każdy zdrowieje w swoim własnym tempie.
Jednak co w momencie, w którym wiem, że da się mi pomóc, ale boję się lub też wstydzę o te pomoc poprosić?
Problemem często jest wstyd, a także i strach. Obawiamy się reakcji otoczenia. Nie chcemy, aby nas napiętnowano, wyśmiewano lub też wyzywano od wariatów. Ważne jest tutaj uświadomienie sobie, że to w porządku, aby czuć się źle. Gdy mamy grypę, to nie widzimy nic ani złego, ani dziwnego w tym, że idziemy do lekarza. Jest to dla nas normalne. Dlaczego więc w wypadku złego samopoczucia dotyczącego naszego stanu psychicznego powinniśmy się wstydzić?
Jeżeli jednak to do nas nie przemawia, albo w dalszym ciągu mamy obawy - skąd niby ludzie będą wiedzieć, że się leczycie? Jeżeli sami ich nie powiadomicie to najprawdopodobniej nikt się o niczym nie dowie. Nie odegra się to też w żaden negatywny sposób na waszej przyszłości. Skutki, które daje nam leczenie mogą być jedynie pozytywne, gdyż cały ten proces przy okazji uczy nas radzić sobie ze swoimi emocjami w najzwyklejszych sytuacjach z życia codziennego. U niektórych pojawia się też obawa dotycząca utrudnień w późniejszym szukaniu zatrudnienia, która jest zresztą niesłuszna, gdyż ewentualny przyszły pracodawca, podobnie jak wasi znajomi, niepowiadomiony nie będzie miał o niczym pojęcia. No bo skąd? Wpiszecie do CV coś w stylu: "ps: Leczyłem/am się na (np.) depresję"? Szczerze w to wątpię. Nawet bardziej skrajne przypadki jak np. pobyt w szpitalu psychiatrycznym nie zostają nigdzie podane. Także bez obaw ;)
Okey, dobra. Rozumiem. Załóżmy, że już nie mam tego ograniczenia. Jak mam się za to zabrać?
Jest to faktycznie ciężka sytuacja. Nawet jeżeli rozumiemy, że nie ma się czego wstydzić, to w dalszym ciągu boimy się reakcji innych. Jeżeli jesteśmy pełnoletni to bez problemu możemy udać się prosto do psychologa/psychoterapeuty na konsultację. Jednak jeśli nie ukończyliśmy jeszcze 18 roku życia to niestety poprostu musimy udać się do naszych rodziców/opiekunów prawnych.
!WAŻNE: Nigdy nie należy przyjmować założeń typu: "Poczekam do urodzin i załatwie to na spokojnie, sam", a już w szczególności, gdy dzieli nas od nich okres dłuższy niż kilka tygodni. Nim dłużej zwlekamy tym bardziej ryzykujemy pogorszeniem się naszego stanu psychicznego, czego konsekwencje mogą być przeróżne!
Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo ciężkie zadanie, a już szczególnie gdy nachodzi konieczność powiadomienia ich o trudniejszych do zrozumienia, a także do zaakceptowania problemach (np. samookaleczanie, myśli/tendencje samobójcze itd.). Pamiętajmy jednak, że nie musimy tego robić sami. Możemy skorzystać z pomocy przyjaciół, którzy znają naszą sytuację, a mogą być dla nas naprawdę silnym wsparciem lub ewentualnie dobrym pomysłem jest także skorzystanie z możliwości, które daje nam szkoła. Możemy zwrócić się do naszego wychowawcy, innego zaufanego nauczyciela lub też do pedagoga szkolnego, który przecież właśnie po to jest, aby nam pomóc. Ta osoba w zależności od powagi sytuacji może wykonać do nich telefon i powiedzieć jak wygląda nasza sytuacja lub też uczestniczyć w trakcie rozmowy z nimi.
Załóżmy, że wszystko poszło dobrze, zapisano mnie do terapeuty, ale z jakiegoś powodu nie przepadam za nim. Co wtedy?
Po pierwsze: nie rezygnuj po pierwszej wizycie. Zdarza się, że nie dażymy terapeuty sympatią, jednak nasze pierwsze wrażenie może być całkowicie błędne. Przy pierwszym spotkaniu towarzyszy nam wiele emocji takich jak strach czy poddenerwowanie. Nie wiemy czego tak właściwie mamy się spodziewać. Często mamy też w głowie wiele stereotypów, które nas negatywnie nastawiają do leczenia lub też postrzegamy terapeutę jako wróżkę, która uleczy nas w jeden dzień. Nic bardziej mylnego. Terapia może trwać nawet do kilku lat. Wszystko zależy od naszego zaangażowania w terapię, a także tego jak bardzo nasz mózg jest oporny jeśli chodzi o zmiany.
Daliśmy terapeucie drugą szansę. Mogło się okazać, że się myliliśmy, ale mogło także, że mieliśmy rację. Wtedy mamy dwie opcje. Albo porozmawiamy z terapeutą o tym co nam w nim nie pasuje, aby on mógł się do nas dostosować, albo też poprosimy o zmianę terapeuty. Często gdy trafiamy na samym początku na niekompetentnego terapeutę to wyrabiamy sobie opinie, że oni wszyscy są beznadziejni. No, ale hej...czy jeżeli mamy mononukleozę, a lekarz zapisze nam leki na anginę (bardzo podobny przebieg) to czy przestaniemy chodzić do lekarza i uznamy, że wszyscy są do niczego? No raczej nie. Poprostu pójdziemy do innego specjalisty i tak samo powinniśmy postąpić w sytuacji dotyczącej psychoterapeuty.
No tak, ale co z lekami?
Jeżeli chodzi o kwestię FARMAKOTERAPII to nie w każdym przypadku jest ona stosowana. O tym decyzję podejmuje psychiatra, do którego możemy wybrać się sami lub też zostać skierowani przez terapeutę. Leki stosowane są m.in. jako wsparcie, w momencie, w którym jest nam ciężko funkcjonować normalnie lub choroba znacząco utrudnia nam pracę w trakcie terapii. Są także stosowane w celu osłabenia dokuczających nam objawów.
!WAŻNE: Istnieje wiele mitów na temat leków stosowanych w leczeniu chorób psychicznych m.in. to, że leki otumaniają, zamieniają nas w kogoś innego, zażywanie ich jest oznaką słabości, czynią nas zdrowymi po paru tygodniach...(itd.). Wszystko to są jedynie mity. Żadna z tych i wiele innych teorii na temat działania leków psychotropowych nie jest prawdziwa. Prawidłowo dobrane leki NIE OTUMANIAJĄ. Nie stajemy się kimś innym, a jedynie polepszamy swoje samopoczucie. To, że potrzebujemy leków nie oznacza, że jesteśmy słabi. Jesteśmy silni bo przeszliśmy naprawdę wiele ciężkich dla nas chwil oraz zdobyliśmy się na odwagę i sięgnęliśmy po pomoc. Działanie leków psychotropowych w pełni ujawnia się dopiero po około miesiącu od rozpoczęcia stosowania. Poza tym - one pełnią tylko rolę naszego wsparcia. Całkowite ustąpienie objawów może potrwać bardzo długi czas. Nie należy także przerywać stosowania leków na własną rękę, nawet jeżeli objawy ustąpiły. Wszystkie decyzje dotyczące odstawiania, stosowania czy też zmieniania leków powinny być podjęte przez psychiatrę!
To tyle na ten temat. Pamiętajmy, że zdrowie psychiczne jest równie ważne co zdrowie fizyczne i nigdy nie należy bagatelizować długotrwałego złego samopoczucia i skorzystać z możliwości sięgnięcia po pomoc.
W razie konieczności rozmowy, ciężkiej sytuacji, z którą już sobie nie radzimy, silnych myśli samobójczych, nagłego pogorszenia naszego stanu,...itp., niezależnie od tego czy już podjęliśmy się leczenia, czy jeszcze nie to możemy skorzystać z pomocy, którą DARMOWO oferuje nam Centrum Wsparcia Dla Osób W Stanie Kryzysu Psychicznego. Możemy skorzystać z pomocy specjalistów, którzy całodobowo pełnią dyżury pod telefonem. Ewentualnie w określonych godzinach z pomocy można skorzystać także za pomocą e-mail'a oraz czatu.
Link do strony - https://liniawsparcia.pl/
WSZYSTKICH GORĄCO POZDRAWIAM I MAM NADZIEJĘ, ŻE WPIS WAM SIĘ PODOBAŁ
...czyli stan umysłu, na którego brak coraz częściej narzekamy.
Podstawowe pytanie brzmi jednak - czy mogę coś z tym zrobić?
Czym właściwie jest pewność siebie? Skąd się bierze? Jak mogę ją w sobie wykształcić?
PEWNOŚĆ SIEBIE - ...GDZIE MOGĘ TO KUPIĆ?
Kupić? Niestety nigdzie. Nauczyć się jej? Owszem, we własnej głowie.
Jednak od początku. Aby ją zdobyć, najpierw wypadałoby wiedzieć z czego tak właściwie pewność siebie się składa. Otóż są to m.in.:
-samoakceptacja
-wiara we we własne możliwości
-podejście do życia i świata
SAMOAKCEPTACJA:
Nie oszukujmy się, w czasach, w których jest dane nam żyć nie jest łatwo lubić siebie.
Po pierwsze - nasz wygląd. Z każdej strony otaczają nas gazety, ze zgrabnymi i zadbanymi modelkami, aktorkami itd..., których zdjęcia swoją drogą photoshop na photoshop'ie, photoshop'em pogania. Nie zawsze mamy tego świadomość, a nawet jeśli mamy to często o tym zapominamy. Podobna sytuacja jeśli mowa o telewizji czy też internecie. Osoba, która ma styczność z tym zjawiskiem na codzień może bardzo łatwo przestać skupiać się na swoich licznych zaletach, a zacząć na wadach. Często pojawiają się także kompleksy, które mogą być nawet zdaniem osób trzecich nieuzasadnione.
Po drugie - nasz sposób bycia (charakter, przyzwyczajenia itp.). Innym bardzo powszechnym w dniu dzisiejszym zjawiskiem jest hejt. Myślę, że każdy z nas był kiedyś świadkiem takich nieprzyjemnych sytuacji, a spora część nawet i ofiarami, a także i tzw. "hejterami". Zjawisko to występuje zarówno w realnym świecie jak i w internecie, gdzie jest powszechniejsze. Wiele osób, w szczególności młodych na takich stronach jak np. facebook, instagram, tweeter, itd. pisze komentarze albo wstawia posty, którym bardzo daleko do konstruktywnej krytyki. Mają one negatywny wydźwięk. Są skierowane przeciwko jakiejś osobie lub też grupie osób. Ma na celu ośmieszenie, upokorzenie, sprowokowanie, a często, co dla niektórych może wydać się dziwne - podniesienie własnej wartości. Niestety w wielu przypadkach nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji z jakimi hejt może się wiązać. W zależności od osoby hejtowanej - może nic się nie stać, może poczuć się odrzucona, samotna, zachorować na jakąś chorobę o podłożu psychicznym, a czasem nawet i doprowadzić do targnięcia się na swoje życie.
Wniosek? Musimy nauczyć się, że opinia innych na nasz temat nie oddaje tak naprawdę tego jacy jesteśmy. Każdy z nas ma ogromną ilość zalet i to że ich nie zauważa wcale nie oznacza, że nie jest równa innym, czy że jest gorsza. Rzecz jasna nie powinniśmy całkowicie olewać zdania innych na nasz temat. Najlepiej zrobimy analizując je. Możemy poprosić przyjaciela o pomoc, zapytajmy go co uważa na temat zarzucanej nam cechy, czy ją widzi, czy może jednak nie. Przyjaciel z definicji zna nas lepiej od losowych osób z naszego otoczenia. Chodzi o to, aby uświadomić sobie, że są ludzie, którzy lubią nas takimi jakimi jesteśmy. Niezależnie jak wyglądamy, czy jak się zachowujemy - z jakiegoś powodu oni są przy nas. Nie przeszkadza im nasza osobowość. Skoro to rozumiemy, to jaki sens zmieniać się dla tych, którzy nic dla nas nie znaczą? Bądźmy sobą i kochajmy siebie!
WIARA WE WŁASNE MOŻLIWOŚCI:
No bo jak można być pewnym siebie i przy tym wątpić w powodzenie swoich działań? Kluczem jest niepoddawanie się. Nie ma ograniczeń, których nie bylibyśmy w stanie pokonać. Gdy czegoś próbujesz, ale widzisz, że ci nie wychodzi to zabaw się couch'a. Wstań, podejdź do lustra i powiedz sobie - "dam radę, stać mnie na to, nie poddam się, udowodnie innym oraz samemu sobie, że moge to zrobić", a następnie idź i na spokojnie, spróbuj jeszcze raz i jeszcze, i tak do skutku. Wyobraź sobie siebie, któremu udało się pokonać własne ograniczenie. Podoba się? Więc naprzód!
PODEJŚCIE DO ŻYCIA I ŚWIATA:
Jest to mocno powiązane z wiarą we własne możliwości. W momencie, w którym na świat jesteśmy nastawieni negatywnie to nie oczekujemy sukcesów, nie widzimy sensu w naszych działań, więc jeśli je podejmujemy to częściej okazują się one nieefektowne. Nie mamy motywacji do działania. A to właśnie ona jest nam potrzebna. Przy pozytywnym nastawieniu rośnie nasza wiara w siebie, chęci do działania, a także wzrasta szansa osiągnięcia pozytywnych rezultatów. Właśnie dlatego, że jesteśmy zmotywowani i czujemy się pewniej. Pozytywne podejście to klucz do sukcesu!
PEWNOŚĆ SIEBIE - KSZTAŁTOWANIE
No dobrze, wiem już mniej więcej co to i z czego się składa, ale jak mogę ją zdobyć?
1) Unikajmy toksycznych relacji
Mowa o osobach, które stale wypominają nam nasze niedoskonałości np. aby samemu się dowartościować, albo poprostu chcących odreagować swój zły dzień czy jakieś niepowodzenie. Takie osoby będą nam ciągle zaniżały samoocenę, tym samym sprawiając, że będziemy jeszcze mniej pewni siebie niż byliśmy wcześniej. Nie stanowi problemu jednorazowe skomentowanie jakiegoś elementu, które może mieć na celu nasze dobro, problem pojawia się w momecie, w którym zauważamy, że zbyt bardzo zaczynamy się skupiać na naszych niedoskonałościach.
2) Nie generalizujmy
Osoby o zaniżonej samoocenie mają tendencje do uogólniania swoich wad. Przykładowo: "jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję". Błąd. W tym momencie należałoby się zastanowić - dlaczego tak uważam? Czy jest to spowodowane jakąś konkretną sytuacją bądź też myślą? Czy jest to prawda? Czy faktycznie nie ma ani jednej rzeczy, do której się nadaję? Odpowiedź jest zaskakująco prosta, prawda? Chodzi o to, aby udowodnić samemu sobie, że to co mówimy lub myślimy negatywnego na swój temat NIE JEST prawdą.
3) Skupmy się na pozytywach
Zamiast poraz setny wypominać sobie, nasze niepowodzenia, skupmy się na tym co nam się danego dnia udało. No bo dobrze - przez przypadek zbiliśmy szybę w oknie, ale za to dzisiaj udało nam się ugotować obiad, który wszystkim smakował, sprawiliśmy radość chorej babci, którą odwiedziliśmy w szpitalu, wogóle udało nam się przeżyć kolejny dzień! Cieszmy się z tego co nam wyszło zamiast zadręczać się porażkami
4) Pamiętajmy, żę MY SAMI wpływamy na pewność siebie innych ludzi
Obrażanie innych, ciągłe wypominanie ich wad, krytykowanie, ośmieszanie... Jak widać istnieje wiele sposobów, na zaniżenie czyjejś samooceny. A skoro można ją zaniżać, to logicznym się wydaje, że można działać także i w drugą stronę.
Uważamy, że ktoś zrobił coś niesamowitego? Pochwalmy go! Wygląda dzisiaj niesamowicie? Skomplementujmy go! Kosztuje nas to naprawdę nie wiele, a może mieć na dłuższą metę istotny wpływ na postrzeganie przez te osobę samej siebie.
Jeżeli ktoś z was ma dzieci, to powinien wiedzieć, że na jego krytyce (nawet dla "jego dobra") daleko nie zajdzie. Dziecko, któremu ciągle rodzice wmawiają, że wszystko robi źle, coś jest z nim nie tak, nie zacznie nienawidzić rodziców, a właśnie siebie.
To byłoby tyle na ten temat. Mam nadzieję, żę ten wpis wam się podobał i albo wam pomógł w jakiś sposób, albo dowiedzieliście się czegoś nowego.
A na koniec życzę wszystkim miłego dnia!